Do chwili, kiedy łuszczące się miejsca nie wygoją się nie należy pocierać twarzy - nie wolno zatem oczyszczać jej jakimikolwiek specyfikami, które wymagają aplikacji na wacik i przecierania nimi skóry (zdrapanie lub zerwanie strupków może zakończyć się powstaniem na skórze trwałych blizn i przebarwień).
Należy być ostrożnym także przy osuszaniu skóry - lepiej nie wycierać jej ręcznikiem z materiału, a ostrożnie przykładać do niej jednorazową chusteczkę lub papierowy ręczniczek.
Takie postępowanie jest istotne również ze względów higienicznych - na podrażnioną działaniem kwasu skórę dobrze jest nie przenieść żadnych patogenów.
Dlatego też najrozsądniej w tych pierwszych dniach po zabiegu jest zmywać twarz delikatnym żelem lub emulsją, a po myciu (zamiast toniku) spryskiwać ją wodą termalną. Ważne, by myć skórę dłońmi - w odstawkę idą szczotki, szczoteczki i inne urządzenia. Środek myjący spieniamy w dłoniach i nakładamy na twarz palcami, masując ją.
Wody termalnej nie musimy wycierać - pozwólmy jej schnąć na skórze. I to też nie do końca - gdy skóra będzie wilgotna nałóżmy na nią krem pielęgnacyjny lub maść.
Ja używałam i używam Kremowej Emulsji do mycia twarzy firmy Oillan Balance - produktu, który jest ze mną od dwóch lat i do którego co jakiś czas wracam. Mam do niego zaufanie - wiem, że naprawdę porządnie oczyszcza skórę, a przy tym jest bardzo łagodny. Nigdy nie przesuszył mojej cery. Kosztuje kilkanaście złotych, a ostatnio dorwałam go nawet (w SuperPharm'ie) za dychę.
O preparacie rozpisywałam się kiedyś tu, nie będę więc dublować tamtej treści. Zamiast niego możecie sięgnąć po każdy inny, delikatny produkt zmywający. Dobrze sprawdzą się tu na przykład kosmetyki przeznaczone do skóry atopowej. Jest ich na rynku naprawdę sporo, można wybierać i przebierać!
W wypadku wód termalnych mamy nieco mniej możliwości wyboru - ich nie jest już tak wiele. I zwykle (jeśli nie upolujemy ich w promocji) trochę kosztują. Jednak bodajże Balea produkuje bardzo tanią mgiełkę z wody termalnej, którą bez kłopotu znajdziecie na Allegro.
Moja woda termalna marki Uriage nie była tak tania, jak mgiełka Balei, ale pomyślałam, że jest to kosmetyk, który na pewno wykorzystam także i po zakończeniu kuracji kwasami - wszak to idealny preparat łagodzący ukąszenia owadów, podrażnienia po goleniu i przyspieszający gojenie różnej maści skaleczeń.
Kiedy skóra powróci już do normy a złuszczanie się zakończy, to możemy wrócić do oczyszczania, jakie stosowaliśmy przed zabiegami.
Okres rekonwalescencji skóry (czyli czas, w którym jest ona podrażniona i łuszcząca się) może mieć różną długość.
Zwykle trwa około czterech dób po zabiegu.
Zależy od rodzaju kwasu, który był stosowany i od wyjściowego stanu/rodzaju skóry.
Skóry grube i tłuste szybciej dochodzą do siebie, niż wrażliwe i przesuszone.
Po wygojeniu skóry możemy już używać produktów, które zawierają w składzie kwasy AHA - jest to nawet polecane (szczególnie, jeśli mamy przed sobą jeszcze kilka zabiegów - skóra będzie lepiej przygotowana na kolejną dawkę uderzeniową tych substancji), o czym wspomnę jeszcze w dalszej części tego posta.
Wówczas do oczyszczana żelem, płynem lub zwyczajowo używanym przez nas mydłem możemy włączyć już tonik lub wodę micelarną. Ja używam toniku z serii Liście Manuka firmy Ziaja. Zawiera on kwas migdałowy i laktobionowy, dobrze oczyszcza cerę, zwęża pory i przywraca skórze fizjologiczne pH. Ale zamiennie z nim stosuję też hydrolat z jałowca.
Hydrolaty to moje ostatnie kosmetyczne odkrycie.
Długo nie mogłam się do nich przekonać, uważałam, że to kosmetyki dość przereklamowane i nie sądziłam, że mogą naprawdę działać.
Ale któregoś dnia skusiłam się - zakupiłam trzy różne: oczarowy, z czystka i ten z jałowca.
Te trzy bowiem są dedykowane właśnie skórze tłustej i trądzikowej.
Z nich wszystkich najbardziej przypadł mi do gustu jałowcowy - najlepiej moim zdaniem goi wypryski i oczyszcza skórę.
Chociaż pachnie najmniej fajnie - powiedziałabym nawet, że cuchnie!
Warto jednak się przemęczyć - nie do końca miły zapach szybko ulatuje, a hydrolat pozostawia skórę czystą i nawilżoną.
Porównałabym efekty jego działania do działania wody termalnej - stosując go odczuwam podobny stopień nawilżenia twarzy.
Więcej o pielęgnacji skóry hydrolatami zamierzam napisać Wam wkrótce :)
Cierpliwości!
2) NAWILŻANIE I REGENERACJA SKÓRY
Tak, jak napisałam wyżej - skóra po peelingu chemicznym wymaga intensywnego nawilżania i potrzebuje pomocy z naszej strony, żeby mogła prawidłowo się zregenerować.
Żeby umożliwić jej jak najszybszy powrót do normy i przyspieszyć czas naszej rekonwalescencji musimy zaopatrzyć się w dobrze nawilżający krem.
Co ważne - krem, który będziemy nakładać na całą powierzchnię twarzy nie powinien być tłusty.
Skóry nie należy obciążać, nie ma sensu zapychać dopiero co oczyszczonych porów.
W dodatku nakładanie zbyt tłustego kremu na skórę poddawaną chemabrazji może skutkować pojawieniem się na niej prosaków (to rzadkie przypadki, spokojnie).
Wybierzmy specyfik lekki, ale bogaty. Taki, który będziemy mogli aplikować nawet kilka razy dziennie. Może to być krem przeznaczony typowo dla skór po zabiegach, ale sprawdzą się tu także kremy dedykowane skórze poddawanej naświetlaniom, atopowej, przesuszonej lub swędzącej.
Ja polecam emulsję Cicalfate Post Acte Avene - to bardzo delikatny kosmetyk, który nawilża bez pozostawiania na twarzy tłustego filmu i szybko (a nawet bardzo szybko!) się wchłania. Nie ma rewelacyjnego składu, ale nie zawiera parafiny i nie zatyka porów (chociaż ma w składzie silikon). Nie powoduje przetłuszczania się skóry, łagodzi zaczerwienienia i wrażenie suchości oraz szorstkości. Poznałam go już rok temu - kupiłam go z myślą o tych ubiegłorocznych peelingach, którym wówczas się poddawałam. Spodobał mi się do tego stopnia, że został ze mną na dłużej - to jeden z dwóch kremów, których używam przez cały rok. Najczęściej na noc, ale wiele razy zdarzało mi się używać go i na dzień - jest świetną bazą pod makijaż!
Tłusty krem lub maść możemy zaś z powodzeniem (a nawet powinniśmy) nakładać na te obszary, na których pojawiły się strupki lub na strefy objęte rumieniem.
Dobrze, gdy jest to krem lub maść przyspieszająca gojenie skóry - ja zamierzałam kupić polecany w sieci Alantan. Dermatolog jednak doradziła mi zakup maści Solcoseryl.
Trochę się zdziwiłam, bo Solcoseryl znałam tylko w postaci żelu stomatologicznego.
Otóż nie, jest też maść - a nawet i żel przeznaczony do stosowania na skórę. Maść stosujemy na zmiany suche, żel natomiast na mokre, ropiejące lub sączące się.
To preparat dostępny w aptece, wydawany bez recepty. Zawiera bezbiałkowy dializat z krwi cieląt (jeśli ktoś jest więc zwolennikiem pielęgnacji wegańskiej, to z pewnością po Solcoseryl nie sięgnie), który stymuluje w komórkach skóry procesy naprawcze, aktywuje transport tlenu do nich i ułatwia przyswajanie im substancji odżywczych. Bardzo ładnie goi skórę.
Jest dość tłusty, więc nie ma powodu, żeby nakładać go tam, gdzie nie widzimy potrzeby zastosowania go (na miejsca bez podrażnień), ale jeśli położymy go na twarz w dniu zabiegu (na przykład przed snem), to na pewno sobie nie zaszkodzimy. To naprawdę dobry opatrunek!
Kosztuje około osiemnastu złotych (cena może różnić się w zależności od apteki).
Moim zdaniem warto mieć ten lek w apteczce - właściwie nie ma przeciwwskazań (poza alergią na któryś z jego składników), a spektrum jego zastosowań jest naprawdę szerokie: oparzenia, odparzenia, owrzodzenia, leczenie blizn pooperacyjnych... Może się przydać!
3) OCHRONA PRZECIWSŁONECZNA
Jeśli stosujemy jakiekolwiek preparaty na bazie kwasów (nawet te o niewysokich ich stężeniach) lub retinoidów, to BEZWZGLĘDNIE musimy starać się unikać ekspozycji na słońce i stosować ochronę przeciwsłoneczną
W wypadku zaniechania jej możemy nabawić się podrażnienia skóry i trwałych przebarwień.
Nie ma nic do rzeczy to, że przebywamy na słońcu "tylko chwilę" - na przykład wyłącznie w drodze do i z pracy. Lepiej dmuchać na zimne.
Filtry należy stosować w czasie kuracji i przez miesiąc po jej zakończeniu - miesiąc mniej więcej trwa bowiem cykl odnowy naskórka.
Są różne "szkoły" traktujące na temat tego, jak mocny filtr należy wybrać - w sieci można znaleźć wiele niby naukowych opracowań, według których SPF 30 ma być wartością wystarczającą. Moim zdaniem jest wystarczająca, jeśli stosujemy niskie stężenia kwasów i naprawdę nie spędzamy na słońcu wiele czasu (warto dodać, że krem z filtrem należy stosować na dzień także wtedy, jeśli w jego trakcie jesteśmy w domu i nie wychodzimy na zewnątrz). No i jeśli mieszkamy w takim miejscu, że słońce nie świeci w danej szerokości geograficznej jak w tropikach. W innym wypadku bezpieczniej będzie zdecydować się na wyższy faktor.
Swoją drogą - stosowanie kremów z filtrem powinno nam wejść w nawyk. Zwłaszcza, jeśli już od iluś lat nie jesteśmy nastolatkami. Wszak promieniowanie słoneczne przyspiesza proces starzenia się skóry...
Ja krem z filtrem SPF 30 - w moim wypadku jest to Krem nawilżająco-kojący Sebo-Moistatic firmy Pharmaceris z jej serii "T" - stosuję od dwóch lat. Jest to jedyny krem z faktorem przeciwsłonecznym, który bardzo dobrze współpracuje z kosmetykami kolorowymi, jakich używam, a przy tym nawilża moją skórę i nie powoduje wzmożonego jej przetłuszczania. Nawet powiedziałabym, że je niweluje.
Próbowałam używać też innych kosmetyków tego typu, jednak zawsze coś mi w nich nie pasowało - najczęściej krótka trwałość nakładanego na nie makijażu :( Ten sprawdził się świetnie!
Pomimo tego, że wszystkie mocniejsze filtry przeciwsłoneczne moja skóra znosi średnio dobrze (nie reaguje na nie jakimś specjalnym pogorszeniem swojego stanu, ale jest mi o wiele trudniej zadbać o to, żeby ładnie wyglądała po nałożeniu makijażu), to na czas kuracji zdecydowałam się kupić krem z filtrem SPF 50+.
Wszak 70% kwasu glikolowego to nie przelewki!
Przed zakupem zapoznałam się z wieloma dostępnymi w sieci opiniami na temat obecnych na rynku produktów tego typu przeznaczonych cerom tłustym, mieszanym i trądzikowym - okazało się, że dość dobre recenzje zebrał krem matujący SPF 50+ dla cer problemowych wyprodukowany przez Ziaję.
Miał nie bielić (co częste dla kremów z filtrem, niestety), matowić skórę i dobrze grać z podkładem. Kiedy okazało się, że kosztuje on niecałe dwadzieścia złotych, to pomyślałam, że wybór właśnie tego produktu powinien być dla mnie oczywistością (po zakończeniu leczenia i odczekaniu przepisowej ilości dni zamierzam bowiem powrócić do kremu Pharmaceris, nie chciałam więc wydawać zbyt wielu pieniędzy na kosmetyk ewidentnie sezonowy i taki, którego mogę nie zużyć do końca). Przyznam szczerze, że trochę się rozczarowałam - owszem, nie bieli, dobrze się rozsmarowuje i można nałożyć na niego podkład, ale niemal w ogóle się nie wchłania i skóra nawet przez chwilę nie jest matowa.
Nałożony na nią fluid prawie wcale się nie utrwala, więc łatwo jest zetrzeć go z twarzy (razem z filtrem) - na przykład w czasie poprawiania włosów. Co godzinę trzeba też matowić skórę bibułkami matującymi. Na szczęście nie powoduje wysypu wykwitów trądzikowych, więc chyba nie jest komodenny. Tyle choć z niego pożytku.
Jednak chyba znalazłam dla niego godnego zastępcę - dermatolog po zabiegu dała mi próbkę emulsji Anthelios XL La Roche Posay, także z faktorem SPF 50+ i także przeznaczonej do skór tłustych. Użyłam jej z dużą nieufnością - opinie miała średnie. Dziewczyny narzekały na Wizażu, że jest tępa, słabo się rozprowadza i że nakładany na nią podkład się roluje. Może i się roluje - ale emulsja przynajmniej się wchłania i pozostawia skórę suchą w dotyku!
Chociaż emulsja ta kosztuje niemało (w zależności od apteki/drogerii 45 - 65 złotych), to wyszłam z założenia, że komfort stosowania jest dla mnie ważniejszy, niż zaoszczędzone pieniądze (które pewnie i tak wydałabym na głupoty) - zamówiłam ją. Właśnie czekam na pełnowymiarowe opakowanie!
Aha, jeszcze jedna ważna uwaga - przy nakładaniu kremu z filtrem należy odczekać około 15 minut, zanim zaczniemy się malować.
Krem musi się wchłonąć w skórę, inaczej go zetrzemy i nie zapewni nam żadnej ochrony.
Tyle też czasu (a najlepiej wydłużyć go do 30 minut) powinniśmy poczekać, zanim wyjdziemy na słońce.
Ważna jest też ilość kosmetyku, którą aplikujemy na twarz - powinno to być około pół łyżeczki!
4) PODTRZYMANIE EFEKTU DZIAŁANIA KWASÓW,
PRZYGOTOWANIE SKÓRY DO DALSZYCH ZABIEGÓW
Chemabrazja to nie żadna szarlataneria ani obiecanki - cacanki.
To naprawdę działa.
Ideą peelingów chemicznych jest kontrolowane złuszczanie naskórka (wskutek aplikacji substancji reagujących z powierzchniowymi warstwami skóry), służące pobudzeniu procesów odnowy biologicznej skóry.
Przyspieszenie złuszczania warstw powierzchniowych naskórka przekazuje sygnał do pobudzenia podziałów w jego warstwie podstawnej - zaś w skórze właściwej stymuluje produkcję kolagenu i macierzy zewnątrzkomórkowej.
Za pomocą peelingów chemicznych możemy odświeżyć naszą skórę (przydać jej zdrowego kolorytu), spłycić widoczność pierwszych zmarszczek (a przy stosowaniu peelingów głębokich i średniogłębokich także i tych starych), usunąć blizny i przebarwienia,
czy znormalizować wydzielanie sebum i zwęzić pory .
Aby osiągnąć pożądany przez nas efekt musimy jednak spełnić dwa podstawowe warunki: wybrać odpowiedni kwas i wykonać kilka (a czasem nawet kilkanaście) serii zabiegów złuszczania.
Pomiędzy nimi zaś podtrzymywać działanie peelingów przez stosowanie specjalnych preparatów, które jednocześnie będą przygotowywać też naszą skórę do kolejnych wysokich dawek kwasów.
Skóra powinna przyzwyczaić się do kwasów - nie chcemy przecież, żeby po każdej serii zabiegów reagowała podrażnieniem (które i tak będzie występować, ale chodzi o to, żeby nie fundować skórze terapii szokowej). Żeby ułatwić jej tę adaptację powinniśmy na około miesiąc przed przystąpieniem do leczenia jej wysokimi stężeniami i mniej więcej tydzień po jego rozpoczęciu (to umowny czas - zawsze włączamy dalsze stosowanie produktów z kwasami po całkowitym wygojeniu skóry) stosować preparaty z niskimi do średnich zawartościami kwasów.
Toniki i płyny możemy stosować na noc i rano, kremy - wyłącznie na noc!
I pamiętając o używaniu w ciągu dnia kremów lub emulsji z filtrami przeciwsłonecznymi!
Wybór produktu powinien być uzależniony od tego, jakiego kwasu używaliśmy poprzednio lub jakiego będziemy jeszcze używać. Jeżeli nie znamy się na chemii i biochemii, nie jesteśmy kosmetologami ani dermatologami, a w dodatku nasza cera jest dość wrażliwa, to nie eksperymentujmy i nie mieszajmy ze sobą różnych kwasów - nie wszystkie można stosować jednocześnie ani w krótkich od siebie odstępach czasu.
Jeśli przygodę z kwasami mamy dopiero przed sobą, to pamiętajmy o tym, by w domowym zaciszu zaczynać ją od naprawdę niskich stężeń. Do wszystkich powyżej 10% podchodźmy z rezerwą i ostrożnością - nie pozwalajmy im od razu zostawać na naszej twarzy przez całą noc, zacznijmy od kilku-kilkunastu minut. Obserwujmy reakcję naszej skóry. To, że zaraz po nałożeniu kwasu wygląda ona dobrze nie jest jednoznaczne z tym, że będzie tak wyglądać za kilka godzin.
Kremy, żele i toniki z kwasami są powszechnie dostępne w aptekach i drogeriach - dziś ma je w swojej ofercie niemal każda marka kosmetyczna.
Wybrać jeden z nich dla siebie możemy sami.
Jeśli nie umiemy dokonać wyboru, to możemy poprosić o poradę w tej kwestii osobę, u której zamierzamy wykonać/u której wykonywaliśmy peeling.
Mnie przez mojego lekarza został polecony
Glyco A - Krem peelingujący z 12% kwasu glikolowego marki ISIS Pharma.
Kupowałam go z duszą na ramieniu, bo naczytałam się na jego temat wielu strasznych rzeczy (miał podrażniać niemal tak bardzo, jak mój peeling wysokim stężeniem tego kwasu!) - okazało się, że współpracuje się nam nie tak źle.
Nie będę się rozpisywać tu na temat tego kremu, mam nadzieję, że uda mi się stworzyć o nim osobny post!
5) MECHANICZNE ZŁUSZCZANIE NASKÓRKA I OCZYSZCZANIE PORÓW SKÓRY
Tak, jak wspomniałam wcześniej - w czasie, gdy nasza skóra po przeprowadzeniu na niej peelingu chemicznego jest podrażniona, pokryta strupkami i gojąca się jakiekolwiek manewrowanie przy niej, drapanie jej, pocieranie, czy mechaniczne oczyszczanie są surowo zabronione.
Jednak w momencie, gdy wygląda już normalnie i zdrowo możemy używać już "zwykłych" peelingów - dobrze jednak odpuścić sobie te gruboziarniste, a pozostać przy enzymatycznych lub drobnoziarnistych.
Tradycyjnych peelingów będziemy potrzebować zwłaszcza, jeśli nasza skóra z natury jest skłonna do przesuszania się (kwasy mogą czasowo przesuszać ją bardziej) lub gdy kurację kwasami wdrażaliśmy z powodu obecności na naszej twarzy rozszerzonych porów skóry i gromadzących się w nich zanieczyszczeń.
Suche skórki nie wyglądają estetycznie, a pory nie zwężą się od razu - zwykle na to, byśmy zauważyli widoczne ich obkurczenie potrzebne są 2-3 powtórzenia zabiegu w wyższych stężeniach. Do tego czasu musimy sami regularni usuwać zalegające w nich paskudztwa (będzie nam łatwiej, bo pamiętajmy, że naskórek nie jest już tak gruby, jak przed kwasami).
Ja długo szukałam peelingu, który mógłby się tu sprawdzić - totalnym przypadkiem trafiłam na Naturalny żelowy peeling do twarzy Orientany.
Nie przeczę, że najbardziej przyciągnął mnie do niego jego skład - to kosmetyk absolutnie naturalny!
A przy tym polecany do stosowania skórom tłustym i trądzikowym.
Wybrany przeze mnie produkt bardzo ładnie oczyszcza pory z sebum, resztek kremu z filtrem i kurzu. Pozostawia skórę odświeżoną, nie podrażnia, nie wysusza i nie rani - chociaż posiada drobinki pestek moreli i orzechów, to nie drapie jej. A jak ładnie pachnie!
Nie należy do najtańszych - pomimo niezbyt dużej ilości go w opakowaniu (50 g) w regularnej cenie kosztuje około 30 złotych. Gdzie mu tam w tej kwestii do mojego ukochanego peelingu z pestek malin Ol'Vity!
Uważam jednak, że warto było go sobie sprawić - ostrożności nigdy zbyt wiele!
6) WYKONYWANIE MAKIJAŻU
Za wyjątkiem sytuacji wykonywania peelingów średniogłębokich i głębokich nie ma istotnych przeciwwskazań do wykonywania makijażu twarzy po chemabrazji - owszem, zaleca się używanie do tego celu kosmetyków naturalnych i nieprzesadzanie z ilością podkładu (skóry po zabiegach nie trzemy, także wacikami, dlatego dokładne oczyszczenie jej z resztek "kolorówki" może być problematyczne), ale specjaliści są zgodni, że jeśli chcemy lub musimy, to możemy się malować.
Pomimo tych wszystkich pozytywnych opinii ja odradzam wykonywanie makijażu przez kilka pierwszych dni po zabiegu - a przynajmniej zalecam malowanie się wówczas tylko wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne (no nie wiem - mega ważne spotkanie biznesowe? chrzciny dziecka? wesele?).
Po pierwsze - dobrze jest pozwolić skórze oddychać.
Po drugie - nakładanie makijażu na krem z filtrem lub tłustą maść może człowieka wpędzić w atak furii.
Po trzecie - malując się zawsze trochę ścieramy z twarzy filtr... a przecież mamy chronić ją przed słońcem!
Po czwarte - pomalowanie łuszczącej się twarzy jest nie lada wyzwaniem, a twarzy pokrytej strupami tym bardziej ;) Wygląda to po prostu brzydko. Wiem, że jeśli nie możemy wziąć zwolnienia i musimy spędzić ten czas między ludźmi, to możemy czuć się niezręcznie, ale moim zdaniem sprawę załatwia powiedzenie zbyt mocno przyglądającym się nam osobom:
"Przepraszam, wyglądam jak wyglądam, bo jestem po zabiegu dermatologicznym.
No wiesz przecież, że mam trądzik/melasmę/te paskudne blizny!"
Nie zawsze musimy być perfekcyjne.
Ale wiecie, mogę być mało obiektywna, bo ja ogólnie nie mam problemów z wychodzeniem do ludzi bez makijażu - do swojej pracy maluję się bardzo rzadko. Serio ;)
A żyję! I mam się dobrze :)
Napisanie tego posta zajęło mi sporo czasu - miał się ukazać w niedzielę, a mamy wtorek.
Nic nie poradzę na to, że tak już mam - niektórych rzeczy nie lubię robić na odwal się ;)
Jeśli macie jakieś pytania, na które sądzicie, że mogłabym Wam odpowiedzieć, to zadawajcie mi je - postaram się pomóc.
Nie ukrywam, że jestem wielką zwolenniczką leczenia i pielęgnacji kwasami - zwłaszcza w wypadku skóry trądzikowej.
Uważam je za świetną i zdecydowanie obarczoną mniejszą ilością skutków niepożądanych alternatywę dla tego, co jest często przepisywane osobom zmagającym się z trądzikiem bezrozumnie i niepotrzebnie - doustnym retinoidom.
O tyle, o ile widzę sens leczenia nimi ciężkich postaci trądziku, o tyle wszystko to, co choćby z daleka wygląda na twarzy na "w miarę w porządku" naprawdę można załagodzić w sposób mniej wyniszczający organizm.
Ale o tym - mam nadzieję - innym razem ;)
Wtorkowe pozdrowienia i buziaki - Wasza Mar!
O rany Mar - nie ogarniam, to przecież artykuł w pełni profesjonalny i ślij go do jakiejś gazety, niech się podszkolą:). Ja na kwasach, zasadach, co z czym i kiedy łączyć itd. zupełnie się nie znam, m. in. dlatego nigdzie nie łażę, żeby mi nie zrobili niepożądanego "ała", natomiast jak oglądam te wszystkie pokazane przez Ciebie produkty i opisy do nich to wklepałabym sobie to wszystko, bo czuję, że by mi się przydało, tylko skąd wziąć na to czas... Jakaś mikrodermabrazja chyba też by mi się przydała, ale strachliwy ze mnie osobnik. Chwilowo minimalistycznie pozostanę przy Twoim peelingu malinowym :)
OdpowiedzUsuńMikrodermabrazja to jest lekki zabieg i o ile nie wykonuje Ci go ktoś, kto ma sadystyczne zapędy i nie wie, jak bardzo powinien trzeć, to nie powinnaś mieć po niej na buzi nawet śladu (mnie zawsze ścierają tak, że pył się sypie na pół gabinetu, a pysk nie jest podrażniony) - znaczy ślad tak, ale pozytywny: skóra od razu jest miękka i rozświetlona :)
UsuńSkuś się na nią!
Kosztuje niewiele a ryzyko prawie żadne :)
Używasz tego peelingu?
Czemu się nie pochwaliłaś wcześniej ;P?
No i jak się sprawuje :)?
Wiele osób na pewno skorzysta z tego wpisu, z twojej wiedzy i doświadczeń i rad. Ja nie korzystałam z kwasów ale uważam że dobrze, rozsądnie i odpowiedzialnie to opisałaś!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Malwino!
UsuńBuziaki!
Świetny wpsis. Ja się kwaszę od dawien dawna i chyba się uzależniłam od efektu jaki daja kwasy - cudownie jędrna skóra, gładka, jasna, bez zmarszczek i zanieczyszczeń :)
OdpowiedzUsuńJeśli zastanawiasz się nad kwasem TCA, to ja mogę Ci go serdecznie polecić. Bałam się go niesamowicie, odkładałam z roku na rok, aż w końcu się odważyłam i wcale nie było tak źle! A rezultaty są naprawdę cudowne! Miałam tylko 2 zabiegi, a skóra jest jak nowa. Tylko przez tydzień po zabiegu zużyłam prawie 2 tubki kremu nawilżająco-natłuszczającego;)
Zaintrygował mnie Twój hydrolat:) i sam peeling glikolowy. Miałam podejście do Glico-A i chyba to jest jedyny kwas, który mnie podrażnia:( Ale kusi mnie on na jesień :D
hehe, żeby i u mnie taka była, to chyba wiele lat przede mną - po Tobie to widać, że masz ładną cerę, bez wyprysków i blizn :)
Usuńna cerach nie do końca pięknych efekt jak z okładki ciężko uzyskać samymi kwasami - podejrzewam, że czekają mnie jakieś lasery i inne takie :)
Jakim % TCA Cię kwasili?
Mnie grozi bardzo wysoki ;P Niższych podobno nie opłaca się robić w moim beznadziejnym przypadku ;P
Mnie Glyco A nie podrażnia wcale, za to funduje mi paskudne podskórne gule ;P
Hydrolat polecam! Swój jałowcowy kupuję na stronie DOZ-u :)
Działa lepiej, niż większość toników, których używałam :)
Super, że wpadłaś na pomysł takiej serii. .wpis przygotowany profesjonalnie, z pewnością przyda się wielu osobom. Pozdrawiam MARCELKA♥
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis! ;)
OdpowiedzUsuńSiostryAndrzejewskie
Liście manuka z Ziajki u mnie super i żel i krem!
OdpowiedzUsuńmiałam tylko pastę (na mnie za słaba), ten tonik i krem na dzień - krem też był niezły, pod makijaż się nadawał, a to u mnie już połowa sukcesu ;P
UsuńGenialny post Kochana, zresztą jak zawsze! :)
OdpowiedzUsuńJa regularnie robię peeling migdałowy u kosmetyczki (ale to chyba trochę inna bajka), głównie w celu przeciwzmarszczkowym - mam na tym punkcie obsesję (ale mam nadzieję, że dzięki temu, skóra w starszym wieku się odwdzięczy:)
OdpowiedzUsuńHydrolatami mnie zainteresowałaś, poszukam czegoś do suchej skóry:)
w sumie nie inna, a ta sama - no, tyle że kwas migdałowy jest dość słaby i spokojnie można go robić u kosmetyczki też :) słaby w sensie, że mało drażniący - bo działa świetnie ;)
UsuńDo suchej skóry, to najlepszy hydrolat z róży damasceńskiej :)!
Czy znasz - Aknicare Sun SPF30 PPD20 - krem z filtrem przeciwsłonecznym do skóry tłustej i trądzikowej, z niedoskonałościami? Bardzo lubię ten krem. Jestem po terapii Izotekiem także też muszę uważać na swoją pielęgnacje i u mnie ten krem sprawdza się świetnie :)
OdpowiedzUsuńNie znam!
UsuńAczkolwiek krem z filtrem 30 mam już sprawdzony i jego akurat zmieniać bym nie chciała ;P
Mnie niestety przerażają kwasy, dlatego nigdy jeszcze ich nie miałam :D Ale liście manuka z firmy Ziaja używam i bardzo sobie chwalę :)
OdpowiedzUsuńPo co Ci kwasy, masz taką ładną, idealnie gładką i czystą buzię!
UsuńKochana ale się naprodukowałaś :)
OdpowiedzUsuńnie znam się na kwasach, nie miałam i póki co nie czuję takie potrzeby...
Ze wszystkich produktów używałam tylko te z ziai z serii manuka. Niestety nie sprawdził się u mnie a jego używanie spowodowało trądzik na mojej twarzy, którego nigdy nie miałam. Teraz rozpoczęłam walkę z trądzikiem nie jest on duży ale jednak wymaga kontroli dermatologa. Resztę kosmetyków muszę koniecznie przetestować i sprawdzić jak sprawdzą się u mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo cieszę się z tego postu bo mogłam zapoznać się z ciekawymi kosmetykami.
Pozdrawiam !
Przyznam szczerze, że nie wierzę, że te kosmetyki mogą wywołać trądzik - ani składów ta seria Ziai nie ma najgorszych ani stężenie kwasów nie jest w niej duże.
UsuńWłaściwie, to kwasy są tylko w tym toniku i kremie na noc - i to też w naprawdę minimalnych ilościach.
Kremy z dużym stężeniem kwasów - o, jak na przykład Glyco A - mogą wywoływać wysyp i nawet powinny: to objaw oczyszczania się skóry.
Może to zbieg okoliczności, ten "trądzik"?
Ja w takim razie cieszę się dwa razy bardziej :)
Także pozdrawiam!
Powiem Ci, że będę musiała jeszcze raz się wczytać, bo dla mnie to czarna magia. Muszę się jednak bardziej zainteresować, bo walczymy z synem z jego trądzikiem. Spodobała mi się ta emulsja do mycia twarzy, tonik - liście manuka oraz hydrolaty.
OdpowiedzUsuńPorządanie to wszystko opisałaś, na pewno wielu osobom się przyda ta "garść wskazówek". A swoją drogą niezła ta garść.
Gratuluję wpisu!
Jeżeli chodzi o Twojego syna, to jeśli to jest naprawdę nasilony trądzik, to ja bym się nie bawiła w żadne kosmetyki i cuda wianki, tylko właśnie o doustnych retinoidach pomyślała - jeśli chłopak jest zdrowy (do stosowania tego jest moc przeciwwskazań, ale w wieku nastu lat raczej stawy, spojówki i wątrobę ma się zdrowe), a trądzik mu uprzykrza życie, to nie ma co czekać, aż mu je obrzydzi.
UsuńW starszym wieku to za duże ryzyko, ale za młodu?
Gdybym ja miała znowu naście lat, to bym na kolanach błagała lekarzy o retinoidy.
Niestety - teraz już brać ich nie mogę, a gdy byłam młodsza, to mało kto chciał je przepisywać :(
Rewelacyjnie profesjonalny wpis:) BRAWO TY!
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię tę linię z manukiem z ZIai, miałam żel do mycia i krem, bardzo dobre i niedrogie.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kosmetyki firmy Avene, a pielęgnacja twarzy to podstawa ;-)
OdpowiedzUsuńMam tak delikatna i wrazliwa cere, ze balabym sie przeprowadzic taki zabieg.
OdpowiedzUsuńAle Twoja cera jest oprócz tego, że delikatna i wrażliwa to tak ładna, że po co Ci takie cuda, tak po prawdzie ;P?
UsuńNapisałaś profesjonalny artykuł, brawo...
OdpowiedzUsuńZ kwasami nie miałam jeszcze do czynienia, robiłam mikrodermabrazję diamentową i mezoterapię mikroigłową, wszystko spoko, są efekty...
Kremu Ziaja +50 używam latem tylko mój jest przeciwzmarszczkowy, zawsze mocno chronie skórę twarzy przed słońcem, w tym roku tez go kupię.
Pozdrawiam serdecznie...
I bardzo dobrze, Basiu!
UsuńSłońce wcale nie jest takim sprzymierzeńcem skóry, za jakiego uchodzi!
A mi kwasy nie pomogły wcale. W dodatku bolało niemiłosiernie, jakbym płonęła żywcem. I wciąż mam problemy z cerą, już od podstawówki. Oprócz tego mam wrażliwą, suchą i lekki rumień, więc kolejna metoda - mikrodermabrazja odpadła ;<
OdpowiedzUsuńA jakiego kwasu użył lekarz/kosmetolog?
UsuńMoże po prostu miałaś dobrany kwas nieodpowiedni do Twojego rodzaju skóry, o zbyt niskim pH lub w zbyt wysokim stężeniu?
Ja problemy z cerą mam też od tylu mniej więcej lat - kwasy stosuję nawet nie po to, żeby je zwalczyć (powiem szczerze, że nie wierzę, że trądziku można się pozbyć :> zwłaszcza, jeśli to trądzik o nie do końca ustalonej etiologii - dlatego jestem pogodzona z tym, że będę się z nim barować do późnych lat ;P), a żeby powypłycać starsze blizny i żeby ta skóra mogła w miarę równo wyglądać pod podkładem.
Ale mikrodermabrazja jest przecież dość łagodnym zabiegiem!
Tam można wybierać moc tarcia!
Dawno nie zaglądałam. W końcu mogę nadrobić zaległości, także lecę do poprzednich postów. Mam tylko nadzieję, że te "kosmetyczne" wpisy nie przeważą nad Twoimi unikatowymi stylizacjami :)
OdpowiedzUsuń:*:*:*
Oj, kiedy ja chyba większą radość czerpię z pisania takich postów zawsze :(((
UsuńAle tekst!!
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem - nie tylko jego objętości :)
Ja używam tylko kilku podstawowych kosmetyków do pielęgnacji, a z kolorowych kosmetyków: tuszu, eylinera i szminki. Wszystko inne może dla mnie (przynajmniej na ten moment) nie istnieć :D
pozdrawiam!
I nawet nie wiesz, jak Ci tego zazdroszczę ;P
UsuńGreat post dear!
OdpowiedzUsuńxx
http://www.trendsgalleryblog.blogspot.com
Bardzo mnie zachęciłaś żeby przyjrzeć się tym produktom bliżej :) koniecznie muszę wpróbować!
OdpowiedzUsuńPełen profesjonalizm, dziwie się, że jeszcze Ci nie płacą za pisanie takich postów kosmetycznych :) Rzeczowo, na temat i konkretnie. Sama kwasów nie stosuję, gdyż mam zbyt wrażliwą cerę (na wszystko wręcz), ale lubię czytać o różnych kosmetykach i się po prostu dokształcać. A każdy Twój post to prawdziwa kopalnia wiedzy!
OdpowiedzUsuńMoże lepiej niech nie płacą, bo ja to mam tak, że jak coś się moją pracą staje, to z miejsca radość z robienia tego czegoś mi mija ;P
UsuńPowtórzę to, co pisałam wyżej - ja osobiście widzę sens stosowania kwasów wyłącznie w wypadku skór trądzikowych, zanieczyszczonych i zmęczonych, z objawami starzenia.
Teoretycznie odświeżają każdą cerę i każdej są polecane, ale w wypadku innych, niż te wymienione przeze mnie moim zdaniem jest to zwyczajnie niepotrzebne :)
Dzięki, cieszę się, że tak uważasz!
(no, jeszcze skóry z przebarwieniami!)
Usuńto co, Mar, kiedy otwierasz salon kosmetyczny? już mnie możesz zapisać ;) jak zrobię sobie taki zabieg to wrócę to na pewno! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam recenzje kosmetykôw. Moja skóra jest sucha wiec mało jaki kosmetyk jest wystacZająco tłusty dla mej twarzy dlatego nie lubie tego zielonego płynu z ziaji, sciąga mi twarz. Reszty nie miałam. Wpadłam na pomysł aby dodac podobny kosmetyczny post bo nigdy prawie tego nie robie a kosmetykôw mi przybywa na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńWow! Naprawdę jestem w wielkim szoku jak profesjonalny artykuł przygotowałaś! Podbijam to co wspomniała już powyższa komentatorka - ślij do gazety, niech się podszkolą :) Naprawdę wychodzę z Twojego bloga bogatsza o wiedzę z wielu kwestii :)
OdpowiedzUsuńWow! Bardzo przydatny i dobrze napisany post! Zgodzę się z Tobą co do kosmetyków firmy Ziaja. - należą do moich ulubionych są delikatne i bardzo im ufam :) melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuńten wpis tylko utwierdził mnie w przekonaniu jak niewiele wiem na temat jakiejkolwiek pielęgnacji twarzy/cery .
OdpowiedzUsuńJeszcze jakiś czas temu nie wiedziałam co to znaczy mieć nawet najmniejsze problemy z cerą, ja jestem posiadaczką cery suchej i przy tym ogromnym leniem, od jakiegoś czasu moja skóra wymaga "małego" dopieszczenia, o które dba moja siostra, nie mam nic do powiedzenia, już nawet nie z braku wiedzy co raczej z mojego zapominalstwa, albo nakłada mi na twarz przeróżne maseczki/kremy i Bóg jeden wie co jeszcze, bądź nakłania do samodzielnego stosowania przeróżnych specyfików :)